Intencją Księgi Gości jest wyrażenie szacunku dla Ireny Jarockiej, upamiętnienie zarówno jej dorobku artystycznego jak i osobowości artystki. Osoby pragnące zamieścić swoje wspomnienia związane z artystką, wypowiedzieć się na temat portalu lub wyrazić szacunek dla Ireny Jarockiej za całokształt jej dorobku, prosimy o przesłanie tekstu na: Jarocka@gmail.com.
Uzupełniamy stale materiały z życia Ireny na portalu IrenaJarocka.pl.
Brakujące materiały lub korekty prosimy o przesyłanie na Jarocka@gmail.com
3 lipca 2012 12:59 | dm
O jedzeniu do syta i obżarstwie
Dietetycy często radzą, by zaczynać jeść tylko wtedy, gdy jesteśmy głodni, a kończyć jeszcze przed uczuciem sytości, z wrażeniem, że „coś jeszcze byśmy zjedli”, że się jeszcze trochę zmieści. Z lekkim, ale niedokuczliwym głodem. Jedzenie więcej może być niekorzystne. Jakie stopnie tego „więcej” można by wyróżnić?
Pierwszy stopień występuje wtedy, gdy kończymy jeść z uczuciem sytości. Stan, w którym czujemy, że żołądek jest pełen i raczej nic już nie powinno do niego wchodzić. Jedzenie do takiego poziomu już jest trochę niezdrowe.
Drugi stopień to jedzenie pomimo uczucia sytości i braku głodu. Gdy żołądek jest już pełny. Jest to jedzenie z łakomstwa mózgu a nie z potrzeby organizmu. Jest to bardzo niezdrowe. Trudno nawet powiedzieć, że jest to przyjemne, bo w pewien sposób są to tortury, zwłaszcza jakiś czas po jedzeniu.
Trzeci stopień ... aż strach pomyśleć i pisać.
Im większe przejadanie się, tym więcej negatywnych konsekwencji. Można tu wymienić brak sił, lenistwo, różne dolegliwości układu pokarmowego, złe samopoczucie, problemy ze snem, większe ryzyko nadwagi i otyłości. Żołądek może zwiększyć swoje rozmiary i w przyszłości będzie nas kusiło, by więcej jeść. Po przejedzeniu się może też pojawić się poczucie winy, wstyd, niższe poczucie własnej wartości i w konsekwencji gorszy nastrój. Do tego dochodzą większe wydatki.
Pomimo tego, motywem do obżerania się może być rzekoma przyjemność. Odległe cierpienia mogą wydawać się niewielkie z daleka: podobne złudzenie występuje, gdy obserwujemy z dużej odległości wysoki budynek albo górę. Sztuka umiaru ma więc dużo wspólnego ze sztuką geometrii. Wymaga umiejętności oceniania, jak duże są bliskie przyjemności w porównaniu do odległych nieprzyjemności . Kto z Was nie lubił matematyki?
Bo się zmarnuje...
Są jednak i inne przyczyny objadania się: np. obawa, że jedzenie się zmarnuje.
Jeśli mamy zbyt dużą lodówkę i zrobimy zbyt duże zakupy, to możemy nie nadążyć ze zjedzeniem wszystkiego i czuć presję, by jeść więcej. Małe lodówki mają więc swoje zalety. Zwłaszcza, że lodówka wydajniej pracuje, gdy jest wypełniona.
W restauracji mogą nam podać za dużą porcję. Uważam, że zamiast się napychać, lepiej poprosić o zapakowanie końcówki lub nawet zostawić.
Jeśli na święta zrobimy za dużo jedzenia, to potem można odczuwać przymus przejadania się, żeby się nie zepsuło. Gdy się temu poddamy, to za rok można wpaść w pułapkę „przecież poprzednim razem wszystko zostało zjedzone – zróbmy tyle samo”. I tak co roku ...
Mogliśmy również od dziecka być nauczeni, że „zjada się wszystko, co jest na talerzu”. Zdrowotnie nie jest to dobre, jeśli porcja jest za duża. Może jest to zwyczaj, który został nam przekazany przez przodków, którzy dobrze znali głód. Uważam jednak, że lepiej zostawić na później lub włożyć do zamrażarki niż wpychać na siłę (swoją drogą, ja w ogóle nie potrzebuję zamrażarki). Można też komuś oddać lub zostawić gdzieś na dworze (tak żeby nikt nas przy tym nie widział!) - ktoś to pewnie zje (choć w niektórych miejscach jest to zabronione, bo mogą pojawić się szczury).
Zostawiając, niekoniecznie tracimy finansowo. Złe konsekwencje zdrowotne obżarstwa mogą kosztować więcej. Poza tym czy dla kilku złotych warto fundować sobie obniżony nastrój, osłabienie i senność? Możemy też gorzej funkcjonować w życiu zawodowym i w ten sposób stracić.
Goście
Jedząc u kogoś, gospodarz może nałożyć nam za dużą porcję. Np. po to, byśmy nie pomyśleli, że nam żałuje. Co wtedy? Przecież może się obrazić, jeśli nie dojemy. Jak dyplomatycznie rozwiązać taką sytuację? Czasem pomaga powiedzenie wcześniej ile chcemy, asystowanie przy nakładaniu porcji, poproszenie już po podaniu o trochę mniejszą porcję lub prośba o przepakowanie na koniec. Najważniejszy jest i tak sposób, w jaki się to powie – łatwo tu bowiem o jakiś nietakt.
Po co potem cierpieć? To nasz żołądek i nasze zdrowie. Gospodarz zresztą zwykle (choć nie zawsze) chce, byśmy dobrze pamiętali wizytę.
Psychika
Psychika ma często duży związek z objadaniem się. Psychiatra Antoni Kępiński pisał, że u niektórych ludzi jedzenie staje się jedyną przyjemnością życia, które na skutek nerwicy stało się szare i przykre.
Nawet jeśli to nie jest nerwica, to gdy w życiu brakuje bliskich osób, umiejętności bycia tu i teraz, poczucia celu, ciekawej pracy, zainteresowań, to jedzenie też może (nie musi) stać się jedną z nielicznych przyjemności. Człowiek, który się nudzi częściej myśli o tym, co by tu zjeść. Stąd łatwa droga do przejadania się, choć jedzenie wspomnianych braków i tak nie wypełni.
Na objadanie się ma też wpływ nastrój. Czasem zdenerwowanie może sprawiać, że będziemy jeść szybciej i zjemy za dużo. Niektórzy ludzie w dużym smutku rzucają się na jedzenie, by poprawić sobie humor.
Objadanie się jest też czasem związane z zaburzeniami takimi jak bulimia czy kompulsywne jedzenie.
Bezwartościowe pokarmy
Jeśli jemy mało wartościowe pokarmy (których jest pełno w sklepach), to możemy ciągle chodzić głodni, stąd krótka droga do przejadania się.
Uzależnienie od jedzenia i narkotyczne jedzenie
Oprócz mało wartościowych pokarmów sporo jest jedzenia, które można określić jako narkotyczne. Badania na szczurach pokazywały, że cukier i tłuszcz mogą je uzależniać – epidemia otyłości w wielu krajach sugeruje, że te substancje mogą też podobnie działać na człowieka.
Niestety, cukier jest dodawany do tylu produktów: wielu płatków śniadaniowych, napojów, rodzajów chleba (czasami pod postacią ciemnego karmelu – co myli niektórych kupujących, myślących, że taki ciemniejszy chleb jest zdrowszy), kiełbas, jogurtów. Na szczęście wiele wymienionych produktów ma swoje wersje bez cukru. Warto więc sprawdzać listę składników, a oprócz tego wyczuwać cukier smakiem (niestety, niektórzy tak się przyzwyczaili do słodkiego, że już nie wyczuwają cukru w potrawach!).
Tłuszcz jest człowiekowi potrzebny, ale najbardziej pod postacią dobrej gatunkowo oliwy z
oliwek lub oleju lnianego, czy tego zawartego w morskich rybach (o ile ryby nie zakumulowały toksyn) lub orzechach. Wiele tłuszczów jest jednak szkodliwych i również działa narkotycznie. Najgorsze są tłuszcze trans (uwodornione lub utwardzane), dodawane do wielu słodyczy, margaryn. Również niekorzystne są tłuszcze smażone (wiele potraw lepiej gotować w wodzie lub na parze).
Jedząc "narkotyczne jedzenie" łatwo przesadzić i zjeść więcej niż trzeba – zresztą pełny żołądek nie przekłada się tutaj na wygaśnięcie apetytu. Najlepiej nie mieć w domu niezdrowych produktów, żeby nas nie kusiły.
Co ciekawe, w Stanach powstają już grupy „Anonimowych Obżartuchów” (Overeaters Anonymous), wzorujące się na Anonimowych Alkoholikach. To też sugeruje, że jedzenie może mieć coś wspólnego z uzależnieniami od różnych substancji. Z kolei w artykule o kompulsywnym jedzeniu na Wikipedii po polsku [pl.wikipedia.org], lub po angielsku [en.wikipedia.org] napisano, że zjedzenie 5000 – 15000 kalorii dziennie może rozładować stres i wywołać odurzenie podobne do takiego przy braniu narkotyków.
Obserwacja samego siebie
Obserwacja samego siebie może pomóc w walce z przejadaniem się. Wsłuchiwanie się w swój organizm, w to jak się czujemy godzinę, dwie, trzy, pięć po jedzeniu może ułatwić wyciąganie odpowiednich wniosków na przyszłość. Jeśli skojarzymy sobie, że „czuję się tak dlatego, że wtedy wziąłem jeszcze jeden kawałek” i przy następnym razie przypomnimy sobie nasz stan, może przyjdzie nam do głowy „czy znowu chcę się tak czuć jak wtedy?”. Niestety, nie zawsze to działa.
Jednak gdy jesteśmy zbyt zajęci, zaabsorbowani, gdy w domu ciągle rozprasza np. telewizor, Internet i nie znajdziemy czasu na wsłuchiwanie się w swoje odczucia, to możemy nigdy nie usłyszeć, co mówi nam ciało. I tak pewne niezdrowe nawyki mogą trwać latami, a nawet całe życie.
Jako dzieci wielu z nas mówiło, że nie chce już jeść, ale rodzice kazali dojeść. Czasem można się w ten sposób nauczyć, by ignorować to, co mówi nam ciało. A ono ma często dużo ważnego do powiedzenia.
Dominique Loreau, autorka ciekawej książki „Sztuka umiaru”, poleca też wsłuchiwanie się we własne doznania głodu i sytości i decydowanie na ich podstawie, czy jeść czy nie.
Umiarkowanie w jedzeniu i nauczenie się czerpania z tego przyjemności to klucze do lepszego życia. Wystarczy zmienić nawyki żywieniowe, by odzyskać zdrowie i dobre samopoczucie, a także by chronić środowisko naturalne i... swój portfel.
Autorka książki "Sztuka umiaru" Francuzka od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkająca w Japonii, opisuje styl życia w nowym kraju. Japończycy kierują się we wszystkich sferach życia prostą zasadą: "mniej znaczy więcej". Loreau stawia diagnozę, że mieszkańcy Zachodu stali się, w ciągu zaledwie pół wieku, maszynami do spożywania. Namawia do refleksji nad naszym stosunkiem do jedzenia, będącym źródłem wielu współczesnych bolączek cywilizacyjnych i prowadzącym do hiperkonsumpcji.
Loreau w swojej książce przedstawia sekrety zdrowej, prostej i smacznej kuchni, namawia do większego umiaru w jedzeniu i zachęca, abyśmy wsłuchali się nie tylko w potrzeby ciała, ale też ducha. Książka dostarcza wielu wskazówek, które pomogą zmienić na zawsze nawyki żywieniowe na lepsze pod względem ekonomicznym i ekologicznym, a jednocześnie pozwolą czerpać prawdziwą przyjemność z jedzenia.
"Sztuka umiaru" uczy jak osiągnąć harmonię ciała i umysłu, oraz odzyskać radość życia.
Kiedy byliśmy przez jakiś czas w Japonii, nie widzieliśmy ani jednej otyłej osoby.
Czasem przyglądanie się samej chęci jedzenia może nas uchronić przed zjedzeniem za dużo.
Święta
Klimat świąt, smaczniejsze i staranniej przygotowane niż zwykle potrawy mogą być czymś wspaniałym. Wydaje się, że dla młodej, szczupłej i zdrowej osoby, umiarkowane obżarstwo dwa razy w roku może być nawet pozytywnym odczuciem, pomimo wspomnianych na początku negatywnych konsekwencji. Na szczęście nie ma obowiązku obżerania się na święta. Są tacy, co nawet na święta jedzą tyle co zwykle. Są też tacy, którzy jedzą wtedy dwa razy mniej niż normalnie (ktoś mi żartem powiedział, że można wtedy czerpać niemiłosierną przyjemność z obserwacji cierpień tych, co zjedli za dużo).
Wolne jedzenie
Jak jeszcze unikać przejadania się? Żołądek wysyła sygnał „najadłem się” z opóźnieniem. Pomocne może więc być wolne jedzenie: gryzienie każdego kęsa co najmniej 30 razy. Czasem też pomaga przepłukanie ust wodą albo umycie zębów po posiłku.
Na koniec polecam 11 minutowy filmik Petera Foldesa, „Głód (Hunger)”
[www.youtube.com]
Pozdrawiam wszystkich
Pierwszy stopień występuje wtedy, gdy kończymy jeść z uczuciem sytości. Stan, w którym czujemy, że żołądek jest pełen i raczej nic już nie powinno do niego wchodzić. Jedzenie do takiego poziomu już jest trochę niezdrowe.
Drugi stopień to jedzenie pomimo uczucia sytości i braku głodu. Gdy żołądek jest już pełny. Jest to jedzenie z łakomstwa mózgu a nie z potrzeby organizmu. Jest to bardzo niezdrowe. Trudno nawet powiedzieć, że jest to przyjemne, bo w pewien sposób są to tortury, zwłaszcza jakiś czas po jedzeniu.
Trzeci stopień ... aż strach pomyśleć i pisać.
Im większe przejadanie się, tym więcej negatywnych konsekwencji. Można tu wymienić brak sił, lenistwo, różne dolegliwości układu pokarmowego, złe samopoczucie, problemy ze snem, większe ryzyko nadwagi i otyłości. Żołądek może zwiększyć swoje rozmiary i w przyszłości będzie nas kusiło, by więcej jeść. Po przejedzeniu się może też pojawić się poczucie winy, wstyd, niższe poczucie własnej wartości i w konsekwencji gorszy nastrój. Do tego dochodzą większe wydatki.
Pomimo tego, motywem do obżerania się może być rzekoma przyjemność. Odległe cierpienia mogą wydawać się niewielkie z daleka: podobne złudzenie występuje, gdy obserwujemy z dużej odległości wysoki budynek albo górę. Sztuka umiaru ma więc dużo wspólnego ze sztuką geometrii. Wymaga umiejętności oceniania, jak duże są bliskie przyjemności w porównaniu do odległych nieprzyjemności . Kto z Was nie lubił matematyki?
Bo się zmarnuje...
Są jednak i inne przyczyny objadania się: np. obawa, że jedzenie się zmarnuje.
Jeśli mamy zbyt dużą lodówkę i zrobimy zbyt duże zakupy, to możemy nie nadążyć ze zjedzeniem wszystkiego i czuć presję, by jeść więcej. Małe lodówki mają więc swoje zalety. Zwłaszcza, że lodówka wydajniej pracuje, gdy jest wypełniona.
W restauracji mogą nam podać za dużą porcję. Uważam, że zamiast się napychać, lepiej poprosić o zapakowanie końcówki lub nawet zostawić.
Jeśli na święta zrobimy za dużo jedzenia, to potem można odczuwać przymus przejadania się, żeby się nie zepsuło. Gdy się temu poddamy, to za rok można wpaść w pułapkę „przecież poprzednim razem wszystko zostało zjedzone – zróbmy tyle samo”. I tak co roku ...
Mogliśmy również od dziecka być nauczeni, że „zjada się wszystko, co jest na talerzu”. Zdrowotnie nie jest to dobre, jeśli porcja jest za duża. Może jest to zwyczaj, który został nam przekazany przez przodków, którzy dobrze znali głód. Uważam jednak, że lepiej zostawić na później lub włożyć do zamrażarki niż wpychać na siłę (swoją drogą, ja w ogóle nie potrzebuję zamrażarki). Można też komuś oddać lub zostawić gdzieś na dworze (tak żeby nikt nas przy tym nie widział!) - ktoś to pewnie zje (choć w niektórych miejscach jest to zabronione, bo mogą pojawić się szczury).
Zostawiając, niekoniecznie tracimy finansowo. Złe konsekwencje zdrowotne obżarstwa mogą kosztować więcej. Poza tym czy dla kilku złotych warto fundować sobie obniżony nastrój, osłabienie i senność? Możemy też gorzej funkcjonować w życiu zawodowym i w ten sposób stracić.
Goście
Jedząc u kogoś, gospodarz może nałożyć nam za dużą porcję. Np. po to, byśmy nie pomyśleli, że nam żałuje. Co wtedy? Przecież może się obrazić, jeśli nie dojemy. Jak dyplomatycznie rozwiązać taką sytuację? Czasem pomaga powiedzenie wcześniej ile chcemy, asystowanie przy nakładaniu porcji, poproszenie już po podaniu o trochę mniejszą porcję lub prośba o przepakowanie na koniec. Najważniejszy jest i tak sposób, w jaki się to powie – łatwo tu bowiem o jakiś nietakt.
Po co potem cierpieć? To nasz żołądek i nasze zdrowie. Gospodarz zresztą zwykle (choć nie zawsze) chce, byśmy dobrze pamiętali wizytę.
Psychika
Psychika ma często duży związek z objadaniem się. Psychiatra Antoni Kępiński pisał, że u niektórych ludzi jedzenie staje się jedyną przyjemnością życia, które na skutek nerwicy stało się szare i przykre.
Nawet jeśli to nie jest nerwica, to gdy w życiu brakuje bliskich osób, umiejętności bycia tu i teraz, poczucia celu, ciekawej pracy, zainteresowań, to jedzenie też może (nie musi) stać się jedną z nielicznych przyjemności. Człowiek, który się nudzi częściej myśli o tym, co by tu zjeść. Stąd łatwa droga do przejadania się, choć jedzenie wspomnianych braków i tak nie wypełni.
Na objadanie się ma też wpływ nastrój. Czasem zdenerwowanie może sprawiać, że będziemy jeść szybciej i zjemy za dużo. Niektórzy ludzie w dużym smutku rzucają się na jedzenie, by poprawić sobie humor.
Objadanie się jest też czasem związane z zaburzeniami takimi jak bulimia czy kompulsywne jedzenie.
Bezwartościowe pokarmy
Jeśli jemy mało wartościowe pokarmy (których jest pełno w sklepach), to możemy ciągle chodzić głodni, stąd krótka droga do przejadania się.
Uzależnienie od jedzenia i narkotyczne jedzenie
Oprócz mało wartościowych pokarmów sporo jest jedzenia, które można określić jako narkotyczne. Badania na szczurach pokazywały, że cukier i tłuszcz mogą je uzależniać – epidemia otyłości w wielu krajach sugeruje, że te substancje mogą też podobnie działać na człowieka.
Niestety, cukier jest dodawany do tylu produktów: wielu płatków śniadaniowych, napojów, rodzajów chleba (czasami pod postacią ciemnego karmelu – co myli niektórych kupujących, myślących, że taki ciemniejszy chleb jest zdrowszy), kiełbas, jogurtów. Na szczęście wiele wymienionych produktów ma swoje wersje bez cukru. Warto więc sprawdzać listę składników, a oprócz tego wyczuwać cukier smakiem (niestety, niektórzy tak się przyzwyczaili do słodkiego, że już nie wyczuwają cukru w potrawach!).
Tłuszcz jest człowiekowi potrzebny, ale najbardziej pod postacią dobrej gatunkowo oliwy z
oliwek lub oleju lnianego, czy tego zawartego w morskich rybach (o ile ryby nie zakumulowały toksyn) lub orzechach. Wiele tłuszczów jest jednak szkodliwych i również działa narkotycznie. Najgorsze są tłuszcze trans (uwodornione lub utwardzane), dodawane do wielu słodyczy, margaryn. Również niekorzystne są tłuszcze smażone (wiele potraw lepiej gotować w wodzie lub na parze).
Jedząc "narkotyczne jedzenie" łatwo przesadzić i zjeść więcej niż trzeba – zresztą pełny żołądek nie przekłada się tutaj na wygaśnięcie apetytu. Najlepiej nie mieć w domu niezdrowych produktów, żeby nas nie kusiły.
Co ciekawe, w Stanach powstają już grupy „Anonimowych Obżartuchów” (Overeaters Anonymous), wzorujące się na Anonimowych Alkoholikach. To też sugeruje, że jedzenie może mieć coś wspólnego z uzależnieniami od różnych substancji. Z kolei w artykule o kompulsywnym jedzeniu na Wikipedii po polsku [pl.wikipedia.org], lub po angielsku [en.wikipedia.org] napisano, że zjedzenie 5000 – 15000 kalorii dziennie może rozładować stres i wywołać odurzenie podobne do takiego przy braniu narkotyków.
Obserwacja samego siebie
Obserwacja samego siebie może pomóc w walce z przejadaniem się. Wsłuchiwanie się w swój organizm, w to jak się czujemy godzinę, dwie, trzy, pięć po jedzeniu może ułatwić wyciąganie odpowiednich wniosków na przyszłość. Jeśli skojarzymy sobie, że „czuję się tak dlatego, że wtedy wziąłem jeszcze jeden kawałek” i przy następnym razie przypomnimy sobie nasz stan, może przyjdzie nam do głowy „czy znowu chcę się tak czuć jak wtedy?”. Niestety, nie zawsze to działa.
Jednak gdy jesteśmy zbyt zajęci, zaabsorbowani, gdy w domu ciągle rozprasza np. telewizor, Internet i nie znajdziemy czasu na wsłuchiwanie się w swoje odczucia, to możemy nigdy nie usłyszeć, co mówi nam ciało. I tak pewne niezdrowe nawyki mogą trwać latami, a nawet całe życie.
Jako dzieci wielu z nas mówiło, że nie chce już jeść, ale rodzice kazali dojeść. Czasem można się w ten sposób nauczyć, by ignorować to, co mówi nam ciało. A ono ma często dużo ważnego do powiedzenia.
Dominique Loreau, autorka ciekawej książki „Sztuka umiaru”, poleca też wsłuchiwanie się we własne doznania głodu i sytości i decydowanie na ich podstawie, czy jeść czy nie.
Umiarkowanie w jedzeniu i nauczenie się czerpania z tego przyjemności to klucze do lepszego życia. Wystarczy zmienić nawyki żywieniowe, by odzyskać zdrowie i dobre samopoczucie, a także by chronić środowisko naturalne i... swój portfel.
Autorka książki "Sztuka umiaru" Francuzka od ponad dwudziestu pięciu lat mieszkająca w Japonii, opisuje styl życia w nowym kraju. Japończycy kierują się we wszystkich sferach życia prostą zasadą: "mniej znaczy więcej". Loreau stawia diagnozę, że mieszkańcy Zachodu stali się, w ciągu zaledwie pół wieku, maszynami do spożywania. Namawia do refleksji nad naszym stosunkiem do jedzenia, będącym źródłem wielu współczesnych bolączek cywilizacyjnych i prowadzącym do hiperkonsumpcji.
Loreau w swojej książce przedstawia sekrety zdrowej, prostej i smacznej kuchni, namawia do większego umiaru w jedzeniu i zachęca, abyśmy wsłuchali się nie tylko w potrzeby ciała, ale też ducha. Książka dostarcza wielu wskazówek, które pomogą zmienić na zawsze nawyki żywieniowe na lepsze pod względem ekonomicznym i ekologicznym, a jednocześnie pozwolą czerpać prawdziwą przyjemność z jedzenia.
"Sztuka umiaru" uczy jak osiągnąć harmonię ciała i umysłu, oraz odzyskać radość życia.
Kiedy byliśmy przez jakiś czas w Japonii, nie widzieliśmy ani jednej otyłej osoby.
Czasem przyglądanie się samej chęci jedzenia może nas uchronić przed zjedzeniem za dużo.
Święta
Klimat świąt, smaczniejsze i staranniej przygotowane niż zwykle potrawy mogą być czymś wspaniałym. Wydaje się, że dla młodej, szczupłej i zdrowej osoby, umiarkowane obżarstwo dwa razy w roku może być nawet pozytywnym odczuciem, pomimo wspomnianych na początku negatywnych konsekwencji. Na szczęście nie ma obowiązku obżerania się na święta. Są tacy, co nawet na święta jedzą tyle co zwykle. Są też tacy, którzy jedzą wtedy dwa razy mniej niż normalnie (ktoś mi żartem powiedział, że można wtedy czerpać niemiłosierną przyjemność z obserwacji cierpień tych, co zjedli za dużo).
Wolne jedzenie
Jak jeszcze unikać przejadania się? Żołądek wysyła sygnał „najadłem się” z opóźnieniem. Pomocne może więc być wolne jedzenie: gryzienie każdego kęsa co najmniej 30 razy. Czasem też pomaga przepłukanie ust wodą albo umycie zębów po posiłku.
Na koniec polecam 11 minutowy filmik Petera Foldesa, „Głód (Hunger)”
[www.youtube.com]
Pozdrawiam wszystkich
2 lipca 2012 23:50 |
magik na 150letnie zycie...........
Napisala mi kiedys Irena, ze byla na stazu zdrowego odzywiania gwarantujacego dluuugowiecznosc
Podala jakies rosyjsko brzmiace nazwisko. byla jednak sceptycznie nastawiona bo stwiardzila: trzebaby caly dzien poswiacic na przygotowywanie tych roznosci a to przeciez niemozliwe.
Te glodowki teraz tez sa roznie oceniane, ale co tam!
Wygladala zjawiskowo i miala sily za 10 chlopa zeby koncertowac po wielogodzinnym locie i zmianie czasu.
Wyjatkowa osobowosc i pasja dla zawodu.
Niech biora za przyklad wschodzace gwiazdki!
Rowniez Jej dobre maniery i ktorych ladnie mowil Marek Sierodzki
Podala jakies rosyjsko brzmiace nazwisko. byla jednak sceptycznie nastawiona bo stwiardzila: trzebaby caly dzien poswiacic na przygotowywanie tych roznosci a to przeciez niemozliwe.
Te glodowki teraz tez sa roznie oceniane, ale co tam!
Wygladala zjawiskowo i miala sily za 10 chlopa zeby koncertowac po wielogodzinnym locie i zmianie czasu.
Wyjatkowa osobowosc i pasja dla zawodu.
Niech biora za przyklad wschodzace gwiazdki!
Rowniez Jej dobre maniery i ktorych ladnie mowil Marek Sierodzki
2 lipca 2012 23:31 | Ewa z Warszawy
Bardzo dziękuję za miłe słowa:))
Podziwiam Irenkę za wieloletnią wytrwałość w stosowaniu zasad zdrowego żywienia, za to że po prostu bardzo przywiązywała do tego wagę i starała się zawsze w ten sposób odżywiać.
Bo to też po prostu musi się chcieć czynić w praktyce.
A samo chcenie nie wystarczy, trzeba być konsekwentnym a jak widać taka była Nasza Irenka:)
Podziwiam Irenkę za wieloletnią wytrwałość w stosowaniu zasad zdrowego żywienia, za to że po prostu bardzo przywiązywała do tego wagę i starała się zawsze w ten sposób odżywiać.
Bo to też po prostu musi się chcieć czynić w praktyce.
A samo chcenie nie wystarczy, trzeba być konsekwentnym a jak widać taka była Nasza Irenka:)
2 lipca 2012 23:18 | Ewa z Warszawy
Odżywianie a zdrowy organizm
Właściwe zdrowe odżywianie nie jest jedynym czynnikiem decydującym o zdrowiu człowieka.
Są jeszcze geny,wpływ środowiska, stresy i inne czynniki.
Są jeszcze geny,wpływ środowiska, stresy i inne czynniki.
2 lipca 2012 23:15 |
Dziekuje Ewie
Milo, ze tak zyczliwie odpowiedzialas.
Zdrowe odzywianie jest wazne ale czesto zakloca je stress. O tym tez wspomina Irena.
Pozdrawiam i dziekuje jeszcze za te fragmenty wywiadow.
Moze pan Michal cos doda i wyjasni naukowo?
Zdrowe odzywianie jest wazne ale czesto zakloca je stress. O tym tez wspomina Irena.
Pozdrawiam i dziekuje jeszcze za te fragmenty wywiadow.
Moze pan Michal cos doda i wyjasni naukowo?
2 lipca 2012 22:17 | Ewa z Warszawy
W temacie zdrowego trybu życia Ireny
Sporo o swoich dietach i odżywianiu mówiła sama Irena w licznych wywiadach a także w książce " Motylem jestem czyli piosenka o mnie samej.
[www.medigo.pl]
[polki.pl]
[www.medigo.pl]
[polki.pl]
2 lipca 2012 19:47 |
prosze napisac jak odzywiala sie Nasza Irena?
2 lipca 2012 17:07 |
?
Tych plakatów ,które poszukuje fan już nie ma.Wątpliwe jest aby ktoś kto ma takie pozbywał się.
Sam chętnie bym się o taki postarał.
Sam chętnie bym się o taki postarał.
2 lipca 2012 12:16 | AnnaMaria
Beato, byłam na tym happeningu Wojciecha Siemiona.
Dziękuję za przywołanie tego dnia.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Dziękuję za przywołanie tego dnia.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
2 lipca 2012 09:51 | Lg
kawiarenka
Sympatyczne opowiadanie.Miło się czyta :))
Myślę,że sporo osób chciało by więcej takich związanych z Irenką historyjek.
Amerykański link bardzo interesujący.
Myślę,że sporo osób chciało by więcej takich związanych z Irenką historyjek.
Amerykański link bardzo interesujący.
2 lipca 2012 00:06 | zDrugiejStronyLustra
Festiwale, Siemion i Małgosia
Czas mamy taki więcej festiwalowy, tu festiwal, tam festiwal, normalne : lato !
Ktoś tu kiedyś wspomniał o Wojciechu Siemionie i przypomniało mi się bardzo śmieszne wydarzenie, które jest z nim związane, a w którym nigdy bym nie uczestniczyła gdyby nie Irena.
A więc było to tak :
Jako nastolatka, jeździłam co roku do Gdańska na Jarmark Dominikański i na festiwal do Sopotu. Któregoś roku, Irena występująca gościnnie na festiwalu, zaproponowała mi, że pozna mnie z bardzo miłą fanką z Gdańska.
Nie okazałam entuzjazmu. Minęło kilka dni, już myślałam że sprawa ucichła, no, ale to oznaczało źle znać Irenę :-) Jak już raz coś postanowiła... No więc któregoś dnia, już nie pamiętam gdzie, Irena kiwnęła do mnie stanowczo z tłumu wielbicieli który ją otaczał i wskazała na kogoś stojącego trochę z boku. O Boże ! Poprzedniego dnia pewna fanka, zaperzona i czerwona jak burak, wykrzyczała mi prosto w twarz (dlaczego mnie ?) - "ja za nią szaleję, rozumiesz ?! "
Rozumiałam, patrząc na nią było to raczej ewidentne, ale nie wydawało mi się aby szaleństwo było odpowiednim stanem ducha dla fana.
Na wszelki wypadek sprawdziłam w encyklopedii : "Szaleństwo - Stan psychiczny człowieka niepanującego nad sobą" - Hmmm....
Trochę się bałam tych eksesywnych zachowań i deklaracji.
Zbliżyłam się więc niechętnie i zdębiałam : przede mną stała śliczna, delikatna dziewczyna mniej więcej w moim wieku. Miała złote, wijące się włosy, piękne oczy i łagodny nieśmiały uśmiech. Poczułam się jakbym znowu miała 6 lat, ten wiek w którym idzie się za głosem serca i wyciąga spontanicznie ręce do spotkanej osoby mówiąc : czy chcesz być moją przyjaciółką ? Nie zrobiłam tego ale porozumienie między nami było natychmiastowe.
Trochę z obawą poszukałam wzrokiem Ireny - stała wyżej, na schodkach, i podpisując zdjęcia rzucała w naszym kierunku baczne, przenikliwe spojrzenia. Kiedy oczy nasze się spotkały, uśmiechnęła się przekornie. A widzisz ? - zdawała się mówić. Widziałam ! O tak ! Znowu miałaś rację a ja znowu wyszłam na upartego, zakutego Koziołka Matołka !
Sierpień przeszedł jak jedna chwila. Nie miałyśmy ochoty się rozstawać i pod koniec miesiąca, ponieważ do rozpoczęcia roku szkolnego zostało jeszcze trochę czasu, przeniosłyśmy się do mnie, do Warszawy.
I tu właśnie wchodzi na scenę Siemion. I naprawdę na scenę. Znałam go dosyć dobrze, był tak zwanym "przyjacielem domu". Z nostalgią wspominam śpiewanie kolęd w Petrykozach, wystawy świątków, Wojtka śpiewającego "Oj maluśki, maluśki". Kiedy wpadał do nas do domu, prawie zawsze bez uprzedzenia, oddawali się z moim ojcem bardzo dziwnemu zajęciu. Otóż Wojtek zdejmował ze ścian obrazy i rozwieszał je po swojemu, tłumacząc przy tym dlaczego ich dotychczasowe miejsca nie są odpowiednie. Mój ojciec patrzył na to spokojnie i z uśmiechem, ale w kilka dni po tym obrazy wracały na swoje dawne miejsca. Do czasu następnej wizyty Siemiona :-)
No ale wracajmy do rzeczy. Zadzwonił do mnie Wojtek i zaproponował uczestnictwo w próbie w teatrze Małym. Trochę mnie to zdziwiło, bo wprawdzie zdarzało mi się wpadać po lekcjach do Starej Prochowni, moje liceum nie było daleko, ale oczywiście tylko i wyłącznie jako dosyć obojętny obserwator. Nie interesowałam się teatrem, zawsze słuchałam ze zdumieniem wynurzeń aktorów o tym, że czują się naprawdę sobą kiedy są na scenie. Jak można się czuć sobą udając kgoś innego ? Wojtek wiedział o tym, więc dlaczego nagle to zaproszenie ? No, ale bardzo chciałam sprawić przyjemność Małgosi, więc skwapliwie przyjęłam zaproszenie. Przez trzy dni nasza wybujała fantazja tworzyła najróżniejsze scenariusze naszego uczestnictwa w tej próbie : raz siedziałyśmy w piątym rzędzie, koło reżysera, i przyglądałyśmy się krytycznym wzrokiem kandydatom do głównej roli. To znów, Siemion zaprosił nas jako ekspertki od małolatów w naszym rodzaju, bo w sztuce była taka właśnie rola. Małgosia zastanawiała się czy on przypadkiem nie chce mnie powierzyć jakiejś roli ale trzyma to w tajemnicy. Ja zapewniałam ją że na 100 procent nie, ale w głowie już miałam przygotowaną scenkę, jak to będzie kiedy będę mu odmawiać. I czy długo będę go musiała przekonywać. Z każdą godziną utwierdzałyśmy się nawzajem w przekonaniu, że stanowimy bardzo ważną część tej próby. Tylko nie mogłyśmy ustalić dlaczego.
W końcu nadszedł oczekiwany dzień.
Mój pamiętnik z tamtych lat głosi że był to czwartek, 30 sierpnia. "Wojtek Siemion zabrał nas dzisiaj na próbę do Małego. Sztuka była o współczesnej Warszawie, reżyserował autor i właśnie tego dnia postanowił zrobić pewien eksperyment".
Jakież było nasze rozczarowanie ! Właściwie nawet nie weszłyśmy do teatru ! Cała trupa była już zebrana przed wejściem. Wyruszyliśmy na Ścianę Wschodnią, przed Juniora. Tam reżyser rozkazał wszystkim puścić się biegiem aż do Rotundy. Żadnych wyjaśnień. Parsknęłam śmiechem na widok oszołomionej miny Małgosi. No, ale trudno, lecimy ! Zaskoczeni przechodnie rozsuwali się prędko na boki, na szczęście, biegnąc nie mogliśmy za bardzo obserwować ich reakcji. Dolecieliśmy do schodów przejścia podziemnego i tam nowe polecenie : trzeba zejść do podziemia i przejść na drugą stronę Marszałkowskiej, do Pałacu Kultury, chodem "sekundowym". To znaczy bardzo, bardzo wolno, bo miało to trwać 40 minut ! Ponoć chodziło o reakcję ludzi. Towarzyszył nam fotograf i cały czas pstrykał i pstrykał.
W przejściu ustawił się tłum gapiów ze zdumieniem patrzących na naszą grupę. W pewnym momencie, jak spod ziemi, pojawiła się staruszka handlująca gipsowymi bocianami. Początek zrobił reżyser kupując jednego boćka i ofiarowując go Siemionowi. Wojtek popatrzył na boćka, potem na staruszkę i nagle wziął od niej wielki kosz, i :
- boćki, boćki, patrzajta ludziska, komu boćka, komu ?
Kiedy "ludziska" zobaczyli, kto zachwala bociany, to zaczęli się cisnąć i nieomalże wyrywać sobie z rąk gipsowe żabojady. Staruszka zamieniła się w słup soli, my razem z nią, ale po nas nie bardzo to było widać, bo przecież i tak mieliśmy się poruszać z szybkością chorego na kręgosłup ślimaka !
Wojtek sprzedał wszystkie bociany i jakoś dotarliśmy na drugą stronę przejścia.
Jak zakończyła się próba - nie pamiętam. Mój zeszyt stwierdza lakonicznie : "Po próbie pojechaliśmy do Petrykozów. Małgosia była zachwycona dworkiem, galerią, a ja po raz nie wiadomo który odkryłam piękno parku i sadu. Zawsze jak tam jestem zapominam o kłopotach, i wydaje mi się że cały świat powinien być taki cudowny i spokojny jak te drzewa".
Tak, świat powinien być cudowny i spokojny jak stuletnie drzewa...
Ireno... Od tylu lat noszę cię w sercu... Dziękuję ci za Małgosię, za Agnieszkę, za Lidkę, za Ewę, za Kasię... Dziękuję...
Ktoś tu kiedyś wspomniał o Wojciechu Siemionie i przypomniało mi się bardzo śmieszne wydarzenie, które jest z nim związane, a w którym nigdy bym nie uczestniczyła gdyby nie Irena.
A więc było to tak :
Jako nastolatka, jeździłam co roku do Gdańska na Jarmark Dominikański i na festiwal do Sopotu. Któregoś roku, Irena występująca gościnnie na festiwalu, zaproponowała mi, że pozna mnie z bardzo miłą fanką z Gdańska.
Nie okazałam entuzjazmu. Minęło kilka dni, już myślałam że sprawa ucichła, no, ale to oznaczało źle znać Irenę :-) Jak już raz coś postanowiła... No więc któregoś dnia, już nie pamiętam gdzie, Irena kiwnęła do mnie stanowczo z tłumu wielbicieli który ją otaczał i wskazała na kogoś stojącego trochę z boku. O Boże ! Poprzedniego dnia pewna fanka, zaperzona i czerwona jak burak, wykrzyczała mi prosto w twarz (dlaczego mnie ?) - "ja za nią szaleję, rozumiesz ?! "
Rozumiałam, patrząc na nią było to raczej ewidentne, ale nie wydawało mi się aby szaleństwo było odpowiednim stanem ducha dla fana.
Na wszelki wypadek sprawdziłam w encyklopedii : "Szaleństwo - Stan psychiczny człowieka niepanującego nad sobą" - Hmmm....
Trochę się bałam tych eksesywnych zachowań i deklaracji.
Zbliżyłam się więc niechętnie i zdębiałam : przede mną stała śliczna, delikatna dziewczyna mniej więcej w moim wieku. Miała złote, wijące się włosy, piękne oczy i łagodny nieśmiały uśmiech. Poczułam się jakbym znowu miała 6 lat, ten wiek w którym idzie się za głosem serca i wyciąga spontanicznie ręce do spotkanej osoby mówiąc : czy chcesz być moją przyjaciółką ? Nie zrobiłam tego ale porozumienie między nami było natychmiastowe.
Trochę z obawą poszukałam wzrokiem Ireny - stała wyżej, na schodkach, i podpisując zdjęcia rzucała w naszym kierunku baczne, przenikliwe spojrzenia. Kiedy oczy nasze się spotkały, uśmiechnęła się przekornie. A widzisz ? - zdawała się mówić. Widziałam ! O tak ! Znowu miałaś rację a ja znowu wyszłam na upartego, zakutego Koziołka Matołka !
Sierpień przeszedł jak jedna chwila. Nie miałyśmy ochoty się rozstawać i pod koniec miesiąca, ponieważ do rozpoczęcia roku szkolnego zostało jeszcze trochę czasu, przeniosłyśmy się do mnie, do Warszawy.
I tu właśnie wchodzi na scenę Siemion. I naprawdę na scenę. Znałam go dosyć dobrze, był tak zwanym "przyjacielem domu". Z nostalgią wspominam śpiewanie kolęd w Petrykozach, wystawy świątków, Wojtka śpiewającego "Oj maluśki, maluśki". Kiedy wpadał do nas do domu, prawie zawsze bez uprzedzenia, oddawali się z moim ojcem bardzo dziwnemu zajęciu. Otóż Wojtek zdejmował ze ścian obrazy i rozwieszał je po swojemu, tłumacząc przy tym dlaczego ich dotychczasowe miejsca nie są odpowiednie. Mój ojciec patrzył na to spokojnie i z uśmiechem, ale w kilka dni po tym obrazy wracały na swoje dawne miejsca. Do czasu następnej wizyty Siemiona :-)
No ale wracajmy do rzeczy. Zadzwonił do mnie Wojtek i zaproponował uczestnictwo w próbie w teatrze Małym. Trochę mnie to zdziwiło, bo wprawdzie zdarzało mi się wpadać po lekcjach do Starej Prochowni, moje liceum nie było daleko, ale oczywiście tylko i wyłącznie jako dosyć obojętny obserwator. Nie interesowałam się teatrem, zawsze słuchałam ze zdumieniem wynurzeń aktorów o tym, że czują się naprawdę sobą kiedy są na scenie. Jak można się czuć sobą udając kgoś innego ? Wojtek wiedział o tym, więc dlaczego nagle to zaproszenie ? No, ale bardzo chciałam sprawić przyjemność Małgosi, więc skwapliwie przyjęłam zaproszenie. Przez trzy dni nasza wybujała fantazja tworzyła najróżniejsze scenariusze naszego uczestnictwa w tej próbie : raz siedziałyśmy w piątym rzędzie, koło reżysera, i przyglądałyśmy się krytycznym wzrokiem kandydatom do głównej roli. To znów, Siemion zaprosił nas jako ekspertki od małolatów w naszym rodzaju, bo w sztuce była taka właśnie rola. Małgosia zastanawiała się czy on przypadkiem nie chce mnie powierzyć jakiejś roli ale trzyma to w tajemnicy. Ja zapewniałam ją że na 100 procent nie, ale w głowie już miałam przygotowaną scenkę, jak to będzie kiedy będę mu odmawiać. I czy długo będę go musiała przekonywać. Z każdą godziną utwierdzałyśmy się nawzajem w przekonaniu, że stanowimy bardzo ważną część tej próby. Tylko nie mogłyśmy ustalić dlaczego.
W końcu nadszedł oczekiwany dzień.
Mój pamiętnik z tamtych lat głosi że był to czwartek, 30 sierpnia. "Wojtek Siemion zabrał nas dzisiaj na próbę do Małego. Sztuka była o współczesnej Warszawie, reżyserował autor i właśnie tego dnia postanowił zrobić pewien eksperyment".
Jakież było nasze rozczarowanie ! Właściwie nawet nie weszłyśmy do teatru ! Cała trupa była już zebrana przed wejściem. Wyruszyliśmy na Ścianę Wschodnią, przed Juniora. Tam reżyser rozkazał wszystkim puścić się biegiem aż do Rotundy. Żadnych wyjaśnień. Parsknęłam śmiechem na widok oszołomionej miny Małgosi. No, ale trudno, lecimy ! Zaskoczeni przechodnie rozsuwali się prędko na boki, na szczęście, biegnąc nie mogliśmy za bardzo obserwować ich reakcji. Dolecieliśmy do schodów przejścia podziemnego i tam nowe polecenie : trzeba zejść do podziemia i przejść na drugą stronę Marszałkowskiej, do Pałacu Kultury, chodem "sekundowym". To znaczy bardzo, bardzo wolno, bo miało to trwać 40 minut ! Ponoć chodziło o reakcję ludzi. Towarzyszył nam fotograf i cały czas pstrykał i pstrykał.
W przejściu ustawił się tłum gapiów ze zdumieniem patrzących na naszą grupę. W pewnym momencie, jak spod ziemi, pojawiła się staruszka handlująca gipsowymi bocianami. Początek zrobił reżyser kupując jednego boćka i ofiarowując go Siemionowi. Wojtek popatrzył na boćka, potem na staruszkę i nagle wziął od niej wielki kosz, i :
- boćki, boćki, patrzajta ludziska, komu boćka, komu ?
Kiedy "ludziska" zobaczyli, kto zachwala bociany, to zaczęli się cisnąć i nieomalże wyrywać sobie z rąk gipsowe żabojady. Staruszka zamieniła się w słup soli, my razem z nią, ale po nas nie bardzo to było widać, bo przecież i tak mieliśmy się poruszać z szybkością chorego na kręgosłup ślimaka !
Wojtek sprzedał wszystkie bociany i jakoś dotarliśmy na drugą stronę przejścia.
Jak zakończyła się próba - nie pamiętam. Mój zeszyt stwierdza lakonicznie : "Po próbie pojechaliśmy do Petrykozów. Małgosia była zachwycona dworkiem, galerią, a ja po raz nie wiadomo który odkryłam piękno parku i sadu. Zawsze jak tam jestem zapominam o kłopotach, i wydaje mi się że cały świat powinien być taki cudowny i spokojny jak te drzewa".
Tak, świat powinien być cudowny i spokojny jak stuletnie drzewa...
Ireno... Od tylu lat noszę cię w sercu... Dziękuję ci za Małgosię, za Agnieszkę, za Lidkę, za Ewę, za Kasię... Dziękuję...
1 lipca 2012 23:04 | Michał Sobolewski
Dlaczego Amerykanie poszerzają się a inni idą w ich ślady
Wczoraj obejrzałem bardzo ciekawy wykład: "Sugar: The Bitter Truth".
Jest długi lecz z pewnością trzeba go zobaczyć do ostatniej sekundy
by zrozumieć konspiracyjny spisek produkcji trującej żywności.
[trucizna]
Irenkowe Ludki nie dajcie się zwariować!!!
Przyjmijcie to przesłanie od Ireny, która intuicyjnie wiedziała co jeść i nie truła się.
Pozdrawiam ciepło,
- ms
Jest długi lecz z pewnością trzeba go zobaczyć do ostatniej sekundy
by zrozumieć konspiracyjny spisek produkcji trującej żywności.
[trucizna]
Irenkowe Ludki nie dajcie się zwariować!!!
Przyjmijcie to przesłanie od Ireny, która intuicyjnie wiedziała co jeść i nie truła się.
Pozdrawiam ciepło,
- ms
1 lipca 2012 17:19 | artur1597
Profile na nk o pani Irenie Jarockiej
Słuchajcie !!!!
Ostatnio rozglądam się po nk patrze nie ma profili aktywnych . Są oczywiście lecz moderatorzy nic nie robią - Skandal
Więc postanowiłem ale już na początku roku założyć taki profil
Zapraszam Wszystkich
''Śpiewając Miłuję" Wielbiciele Ireny Jarockiej
Ostatnio rozglądam się po nk patrze nie ma profili aktywnych . Są oczywiście lecz moderatorzy nic nie robią - Skandal
Więc postanowiłem ale już na początku roku założyć taki profil
Zapraszam Wszystkich
''Śpiewając Miłuję" Wielbiciele Ireny Jarockiej
1 lipca 2012 17:05 | łucja
Witam Wszystkich z Kawiarenki w ten ciepły dzień.
Słuchając piosenek naszej Irenki zaczytuję się w Waszych wpisach.Właśnie znalazłam polecane przez Artura wspomnienia o Agnieszce Osieckiej-na prawdę warto dowidziałam się wielu interesujących rzeczy o niej...
Chciałam również podziękować Joannie i Ewie za wspaniały filmik z wystawy w Bydgoszczy.
Od kilku dni chodzi za mną piosenka Byłeś słońcem moich dni-jest piękna.
Pozdrawiam wszyskich odwiedzających tą wyjątkową stronę.
Słuchając piosenek naszej Irenki zaczytuję się w Waszych wpisach.Właśnie znalazłam polecane przez Artura wspomnienia o Agnieszce Osieckiej-na prawdę warto dowidziałam się wielu interesujących rzeczy o niej...
Chciałam również podziękować Joannie i Ewie za wspaniały filmik z wystawy w Bydgoszczy.
Od kilku dni chodzi za mną piosenka Byłeś słońcem moich dni-jest piękna.
Pozdrawiam wszyskich odwiedzających tą wyjątkową stronę.
1 lipca 2012 17:04 | artur1597
Plakaty :)
[img]http://[www.irenajarocka.pl][/img]
Czy posiada ktoś dwa takie plakaty :)
Czy są gdzieś jeszcze dostępne

Bo bardzo bym je chciał proszę o kontakt artur1597@interia.pl
Przepraszam bo to nie miejsce na takie wpisy ale mnie zrozumcie :)
Czy posiada ktoś dwa takie plakaty :)
Czy są gdzieś jeszcze dostępne

Bo bardzo bym je chciał proszę o kontakt artur1597@interia.pl
Przepraszam bo to nie miejsce na takie wpisy ale mnie zrozumcie :)
1 lipca 2012 14:35 | ewa
Dziękuję Pani Irenko
Doceniłam Pani twórczość dopiero dziś. Przepraszam i dziękuję. Aniele
1 lipca 2012 14:28 | JC
Gorące lato -> Irena Jarocka: Lato dzikich róż ->> znów niesie nas w tamten czas !
P.S.
Przepraszam za gubienie dwa razu "u". Uf, ale tak gorąco dzisiaj, teraz - jak w piecu
Piosenka, którą baaardzo lubię: [www.youtube.com]
Jarenko dziękują, dziękuję, jesteś choć fizycznie Cię nie nie ma, śpiewasz miłując...
Piosenki Twoje za Twoją sprawą (w Twoim wykonaniu) pomagają i ten Twój piękny uśmiech z serca...
[www.youtube.com] "Lato dzikich róż"
Lato dzikich róż
Szukaj go , szukaj go co noc
Ono jest , ono trwa.
Ciągle jest, ciągle jest o krok
Uwierz w to, wygrasz skarb
Wypełnione brzegiem Oz Oz Oz
Czeka za siódma mgłą.
Lato dzikich róż
Lato sennych burz,
Co zdarza się tylko raz.
Lato dzikich róż
Niechaj rzeka snów
Znów niesie nas w tamten czas.
W każdym z nas dziecko śni swój sen
Uwierz mu , szansę daj
Znajdziesz klucz, drzwi otworzą się
Zbudzi się inny świat
Wypełnione brzegiem Oz
Czeka za siódma mgłą…..
Lato dzikich róż
Lato sennych burz,
Co zdarza się tylko raz.
Lato dzikich róż
Niechaj rzeka snów
Znów niesie nas w tamten czas.
Przepraszam za gubienie dwa razu "u". Uf, ale tak gorąco dzisiaj, teraz - jak w piecu
Piosenka, którą baaardzo lubię: [www.youtube.com]
Jarenko dziękują, dziękuję, jesteś choć fizycznie Cię nie nie ma, śpiewasz miłując...
Piosenki Twoje za Twoją sprawą (w Twoim wykonaniu) pomagają i ten Twój piękny uśmiech z serca...
[www.youtube.com] "Lato dzikich róż"
Lato dzikich róż
Szukaj go , szukaj go co noc
Ono jest , ono trwa.
Ciągle jest, ciągle jest o krok
Uwierz w to, wygrasz skarb
Wypełnione brzegiem Oz Oz Oz
Czeka za siódma mgłą.
Lato dzikich róż
Lato sennych burz,
Co zdarza się tylko raz.
Lato dzikich róż
Niechaj rzeka snów
Znów niesie nas w tamten czas.
W każdym z nas dziecko śni swój sen
Uwierz mu , szansę daj
Znajdziesz klucz, drzwi otworzą się
Zbudzi się inny świat
Wypełnione brzegiem Oz
Czeka za siódma mgłą…..
Lato dzikich róż
Lato sennych burz,
Co zdarza się tylko raz.
Lato dzikich róż
Niechaj rzeka snów
Znów niesie nas w tamten czas.
1 lipca 2012 14:15 | JC
Ewo z Warszawy i Joannio...
Ewo, ja także dziękuję za link do filmiku Joanny z wystawy w Domu Kultury "Orion" Bydgoszczy w dniach 21-30 maja 2012 rok.
Joanno, dziękuję pięknie za przygotowanie i wstawienie na Youtube tego filmiku
Pozdrawiam :-)
Joanno, dziękuję pięknie za przygotowanie i wstawienie na Youtube tego filmiku
Pozdrawiam :-)
30 czerwca 2012 22:32 | xxx
Dzięki za link
30 czerwca 2012 22:09 | Ewa z Warszawy
Wystawa w Bydgoszczy
Podaję link do filmiku Joanny:
[www.youtube.com]
A także do fajnego filmiku z piosenka Irenki- Mary Ann
[www.youtube.com]
Pozdrawiam Wszystkich:)
[www.youtube.com]
A także do fajnego filmiku z piosenka Irenki- Mary Ann
[www.youtube.com]
Pozdrawiam Wszystkich:)
30 czerwca 2012 21:55 | xxx
Gdzie ten link do filmiku Joanny z wystawy w Orionie?
30 czerwca 2012 13:35 |
1 lipca 2011
[www.irenajarocka.pl]
Jutro będzie równo rok jak Irena Jarocka spotkała się z Michaelem Boltonem.
Szkoda,że ten wspaniały duet już nam tutaj nie zaśpiewa.
[www.youtube.com]
Sezon koncertowy trwa ale już bez Ireny Jarockiej.
Jutro będzie równo rok jak Irena Jarocka spotkała się z Michaelem Boltonem.
Szkoda,że ten wspaniały duet już nam tutaj nie zaśpiewa.
[www.youtube.com]
Sezon koncertowy trwa ale już bez Ireny Jarockiej.
30 czerwca 2012 11:29 | Joanna z Warszawy
Nie taka mała grupka Juergenie
Ktoś dał tu link do mojego filmiku z "Wystawy poświęconej Irenie Jarockiej" w Domu Kultury "Orion" w Bydgoszczy i w ciągu 4 godzin było tam 63 wejścia.Dla mnie to dowód,że wchodzi tu dużo osób, tylko staliśmy się trochę bardziej milczący....
Pozostało nam to co najcenniejsze, czyli twórczość Ireny i nasze wspomnienia.
Życzę miłej soboty, tak pięknej, słonecznej w Warszawie.
Niestety już bez Ireny ale z Jej piosenką
[www.youtube.com]
Pozdrawiam wszystkich tu bywalców.
J.
Pozostało nam to co najcenniejsze, czyli twórczość Ireny i nasze wspomnienia.
Życzę miłej soboty, tak pięknej, słonecznej w Warszawie.
Niestety już bez Ireny ale z Jej piosenką
[www.youtube.com]
Pozdrawiam wszystkich tu bywalców.
J.
30 czerwca 2012 02:12 | juergen
... [*]
Z netu o Irenie:
~Veteran, USArmy: AFGHANISTAN..... Kiedy przeczytalem ze Pani "odeszla", w tej samej chwili poraz pierwszy zobaczylem snieg na bazie w Kandaharze/Afghanistan.
~Veteran, USArmy: AFGHANISTAN..... Kiedy przeczytalem ze Pani "odeszla", w tej samej chwili poraz pierwszy zobaczylem snieg na bazie w Kandaharze/Afghanistan.
30 czerwca 2012 02:04 | juergen
... to ja dodam zdjecie
30 czerwca 2012 01:42 | Puella555
Irena Jarocka - Sezon luzu
Dołączam pogodną, letnią piosenkę w wykonaniu Pani Ireny - Sezon luzu
[www.youtube.com]
i jeszcze jedną, moją ulubioną, na dobry początek wakacji - to był przebój! Na pewno jeszcze nie raz usłyszymy go tego lata - i tylko
żal, że nie na żywo...
[www.youtube.com]
Miłego weekendu i udanych wakacji wszystkim.
[www.youtube.com]
i jeszcze jedną, moją ulubioną, na dobry początek wakacji - to był przebój! Na pewno jeszcze nie raz usłyszymy go tego lata - i tylko
żal, że nie na żywo...
[www.youtube.com]
Miłego weekendu i udanych wakacji wszystkim.
30 czerwca 2012 00:11 | Szelma Opole
29 czerwca 2012 16:29 | *
[www.audiovis.nac.gov.pl]
Opis nagrania:
Rozmowa z Ireną Jarocką - piosenkarką - na temat jej występów szkolnych, nauce śpiewu, pierwszego publicznego występu na Festiwalu w Opolu w 1966 roku, udziału w Telewizyjnej Giełdzie Piosenki w 1966 roku i planów na najbliższą przyszłość. W audycji wykorzystano piosenki w wykonaniu I. Jarockiej:"Na samym środku ziemi..." * "Przyjdziesz tu jeszcze raz..." * "Ciebie przecież wybrałam..." * "Romeo i Julia XX-go wieku" * "Gondolierzy z nad Wisły" * "Już koniec lata...".
Data wydarzenia: 1968-08-11
Miejsce: Opole
Czas nagrania: 24 min
Osoby słyszane: Irena Jarocka,
Hasła przedmiotowe: Inne nazwy własne:
Producent nagrania: Rozgłośnia Centralna Polskiego Radia w Warszawie.
Autor:
Zespół: Zbiór nagrań dźwiękowych
Sygnatura: 33-T-6333
Opis nagrania:
Rozmowa z Ireną Jarocką - piosenkarką - na temat jej występów szkolnych, nauce śpiewu, pierwszego publicznego występu na Festiwalu w Opolu w 1966 roku, udziału w Telewizyjnej Giełdzie Piosenki w 1966 roku i planów na najbliższą przyszłość. W audycji wykorzystano piosenki w wykonaniu I. Jarockiej:"Na samym środku ziemi..." * "Przyjdziesz tu jeszcze raz..." * "Ciebie przecież wybrałam..." * "Romeo i Julia XX-go wieku" * "Gondolierzy z nad Wisły" * "Już koniec lata...".
Data wydarzenia: 1968-08-11
Miejsce: Opole
Czas nagrania: 24 min
Osoby słyszane: Irena Jarocka,
Hasła przedmiotowe: Inne nazwy własne:
Producent nagrania: Rozgłośnia Centralna Polskiego Radia w Warszawie.
Autor:
Zespół: Zbiór nagrań dźwiękowych
Sygnatura: 33-T-6333
29 czerwca 2012 12:52 | Iza W.
Czy ktoś ma na MP 3 nagranie piosenki Ireny „Ciebie Przecież wybrałam”? bardzo lubię ten utwór, a nigdzie w necie nie mogę go zanleźć:)
29 czerwca 2012 01:21 | Artur(ARTUR)
Irena w radiu...
Jechałem dziś taksówką...Kierowca miał właczone radio,chyba to była stacja złote przeboje. w pewnym momencie wyrwały mnie z myslenia o niczym znajome dzwieki.To była dawno nie ślyszna przeze mnie piosenka Ireny "To co zdarza się raz".
Mile to uczucie gdy się slyszy w radio przeboje Ireny...a jednak teraz brzmią one zupełnie inaczej.Towarzyszy temu natychmiast smutek i te dołujące myśli,że już nigdy nie zobaczymy Ireny na estradzie.Zwłaszcza teraz w sezonie koncertowym to jest przygnębiające uczucie dla mnie.
Drażni mnie coraz bardziej ,że inni wyruszyli w trasy,ze grają,że żyją pełnią estradowego życia.
Niesprawiedliwe to. Przedwczoraj na wrocławskim rynku był koncert w strefie kibica... Wielu wykonawców,ale opuściłem towarzystwo z którym byłem i wymknąłem stamtąd do pubu.Nie chciałem się wczuwać w ten zabawowy klimat...bo zbyt wiele świeżych wspomnień z podobnych imprez,których już nie będzie.
[www.youtube.com]
warto przeczytać... [behe.salon24.pl]
Mile to uczucie gdy się slyszy w radio przeboje Ireny...a jednak teraz brzmią one zupełnie inaczej.Towarzyszy temu natychmiast smutek i te dołujące myśli,że już nigdy nie zobaczymy Ireny na estradzie.Zwłaszcza teraz w sezonie koncertowym to jest przygnębiające uczucie dla mnie.
Drażni mnie coraz bardziej ,że inni wyruszyli w trasy,ze grają,że żyją pełnią estradowego życia.
Niesprawiedliwe to. Przedwczoraj na wrocławskim rynku był koncert w strefie kibica... Wielu wykonawców,ale opuściłem towarzystwo z którym byłem i wymknąłem stamtąd do pubu.Nie chciałem się wczuwać w ten zabawowy klimat...bo zbyt wiele świeżych wspomnień z podobnych imprez,których już nie będzie.
[www.youtube.com]
warto przeczytać... [behe.salon24.pl]
27 czerwca 2012 20:22 | Ewa z Warszawy
Break Free
Tak bardzo się cieszę, że piosenka Break Free została doceniona i znajduje się obecnie na miejscu 1 w Radio Przyjaźń.
Od momentu gdy usłyszałam ten utwór po raz pierwszy uważałam i nadal uważam, że jest świetny i powinien stać się wielkim przebojem.
Smutno tylko z tego powodu, że była to niedoceniona piosenka gdy Irenka żyła a Ona sama nie może się tym teraz cieszyć.
Od momentu gdy usłyszałam ten utwór po raz pierwszy uważałam i nadal uważam, że jest świetny i powinien stać się wielkim przebojem.
Smutno tylko z tego powodu, że była to niedoceniona piosenka gdy Irenka żyła a Ona sama nie może się tym teraz cieszyć.
27 czerwca 2012 19:38 | juergen
Ciekawostka ... prosto z ogrodu Naszej Ireny ... ktorej tak bardzo nam brakuje.............
Cytat:
Kawiarenki rozkolysaly tlumy!
Irena Jarocka pojawila sie na scenie okolo 22.00. Przed scena ustawily sie tlumy. Gdy z estrady poplynely wielkie przeboje: "Motylem jestem", "Kawiarenki" oraz "Magia ksiezyca" tlum zawirowal, bo przeboje Jarockiej znaja ludzie mlodzi i starsi. Po koncercie piosenkarka podpisywala swoje plyty, nawet te czarne. Nie zabraklo tez wspólnych fotografii z gwiazda.
(...) Juz od dziecka lubilam spiewac powiedziala nam Irena Jarocka. (...) Pózniej, jako mloda dziewczyna, wystepowalam w klubach studenckich, duzo w gdañskim Zaku. Z czasem trafilam na festiwale. Ten okres byl piekny. Ale zycie plynie (...) Jestem otwarta na jutro. Bardzo dziekuje Bogu, ze moglam nagrac tak wiele róznych przebojów. Teraz mieszkam w Teksasie i przyznam, ze nie brakuje mi naszego kraju, bo czesto spiewam w polskich miastach i miasteczkach i mam kontakt z polska widownia. Zwlaszcza latem (...) Artysci z dawnych lat maja spore trudnosci, by rywalizowac z mlodymi. Kazdy ma swoje 5 minut. Wciaz cieszy fakt, ze publicznosc zna moje przeboje i spiewa je razem ze mna. Sluchaja mnie ludzie mojego pokolenia, ale i mlodsi, a nawet dzieci. (...) Gdy mam czas na odpoczynek, wracam do Teksasu, gdzie uwielbiam chodzic boso po moim ogrodzie. Tylko musze uwazac na zmije(...)
Rozmawiali Sebastian Dadaczyñski i Janusz Rokiciñski
Kawiarenki rozkolysaly tlumy!
Irena Jarocka pojawila sie na scenie okolo 22.00. Przed scena ustawily sie tlumy. Gdy z estrady poplynely wielkie przeboje: "Motylem jestem", "Kawiarenki" oraz "Magia ksiezyca" tlum zawirowal, bo przeboje Jarockiej znaja ludzie mlodzi i starsi. Po koncercie piosenkarka podpisywala swoje plyty, nawet te czarne. Nie zabraklo tez wspólnych fotografii z gwiazda.
(...) Juz od dziecka lubilam spiewac powiedziala nam Irena Jarocka. (...) Pózniej, jako mloda dziewczyna, wystepowalam w klubach studenckich, duzo w gdañskim Zaku. Z czasem trafilam na festiwale. Ten okres byl piekny. Ale zycie plynie (...) Jestem otwarta na jutro. Bardzo dziekuje Bogu, ze moglam nagrac tak wiele róznych przebojów. Teraz mieszkam w Teksasie i przyznam, ze nie brakuje mi naszego kraju, bo czesto spiewam w polskich miastach i miasteczkach i mam kontakt z polska widownia. Zwlaszcza latem (...) Artysci z dawnych lat maja spore trudnosci, by rywalizowac z mlodymi. Kazdy ma swoje 5 minut. Wciaz cieszy fakt, ze publicznosc zna moje przeboje i spiewa je razem ze mna. Sluchaja mnie ludzie mojego pokolenia, ale i mlodsi, a nawet dzieci. (...) Gdy mam czas na odpoczynek, wracam do Teksasu, gdzie uwielbiam chodzic boso po moim ogrodzie. Tylko musze uwazac na zmije(...)
Rozmawiali Sebastian Dadaczyñski i Janusz Rokiciñski
27 czerwca 2012 14:12 |
No to pogłosujmy...
[www.radioprzyjazn.eu]
[www.radio.koszalin.pl]
[onelive80.pl]
[www.radiotyija.eu]
[www.radioatut.de]
[radiosezam.pl]
[www.radio.koszalin.pl]
[onelive80.pl]
[www.radiotyija.eu]
[www.radioatut.de]
[radiosezam.pl]
27 czerwca 2012 12:39 | Anka
Break Free
To smutne, że tej piosenki za życia Ireny Jarockiej rozgłośnie radiowe nie chciały nadawać w swoich audycjach, a teraz znajduje się w czołówce list w dwóch rozgłośniach. Pewnie to zasługa piszących na tej stronie, ale to oto chodzi. Pięknie podtrzymujecie "obecność" Pani Ireny...
27 czerwca 2012 10:49 | Blue Berry
"pachnący słońcem sad .." czy "mędrca szkiełko i oko" jak we wpisie 22.53
mędrca skupionego na dostrzeganiu 'suchych' faktów, tylko tego co jedynie okiem widzialne..
"czucie i wiara silniej do mnie mówi,
niż mędrca szkiełko i oko... (...)
nie znasz prawd żywych nie obaczysz cudu
miej serce i patrzaj w serce..” A.Mickiewicz "Romantyczność"
"czas tak szybko biegnie, a my nie doceniamy tego co w życiu najważniejsze w pogoni za czymś nieważnym...” ściskam Cię mocno iwi_72 miłego dnia Wszystkim :)
"czucie i wiara silniej do mnie mówi,
niż mędrca szkiełko i oko... (...)
nie znasz prawd żywych nie obaczysz cudu
miej serce i patrzaj w serce..” A.Mickiewicz "Romantyczność"
"czas tak szybko biegnie, a my nie doceniamy tego co w życiu najważniejsze w pogoni za czymś nieważnym...” ściskam Cię mocno iwi_72 miłego dnia Wszystkim :)
27 czerwca 2012 09:42 |
do ph
27 czerwca 2012 00:12 | ph
?
Czy ktoś pamięta ten pierwszy wywiad Ireny Jarockiej w "Lecie z Radiem" o którym wspominała 23 czerwca 2009 roku ?
27 czerwca 2012 00:08 | ph
Irena Jarocka: "...ja byłam prawie przy narodzinach "Lata z Radiem ..."
Dotyczy wpisu: 26 czerwca 2012 14:32 | Kama
Dziękuję za przywołanie wywiadu z naszą Ireną w "Lecie z Radiem" z 23 czerwca 2009 roku
Irena Jarocka: ... Tak, ja byłam prawie przy narodzinach "Lata z Radiem" ale to było wczoraj oczywiście. Pamiętam te pierwsze dni właśnie, gdy też przyszłam tutaj na wywiad..."
Dziękuję za przywołanie wywiadu z naszą Ireną w "Lecie z Radiem" z 23 czerwca 2009 roku
Irena Jarocka: ... Tak, ja byłam prawie przy narodzinach "Lata z Radiem" ale to było wczoraj oczywiście. Pamiętam te pierwsze dni właśnie, gdy też przyszłam tutaj na wywiad..."
26 czerwca 2012 22:53 |
bardzo ladny tekst o tesknocie
zeby jeszcze wiedziec co wazne a co niewazne!
medrca szkielko o oko..............
medrca szkielko o oko..............
26 czerwca 2012 19:40 | iwi_72
tęsknota
piosenki Pani Ireny to ciepłe wspomnienia z mojego dzieciństwa,to pachnący słońcem sad w moim rodzinnym domu, to Babcia i Tato, to tęsknota za tym co było.... czas tak szybko biegnie ,a my nie doceniamy tego co w życiu najważniejsze w pogoni za czymś nieważnym....